sobota, 12 października 2013

12. Szczęśliwe zakończenia się zdarzają tylko w filmach ...



Okno w białym BMW się otworzyło, a w nim dostrzegłam znajomy uśmiech. Chłopak po woli wyszedł z auta ubrany w szarawy garnitur. Szedł w moim kierunku z tym samym uśmiechem na ustach. Ahh... To Marc, brat Gerarda.
-Hej Marc, co ty tutaj robisz? - zapytałam chłopaka
-Jak to co ? Przyszedłem popatrzeć jak mój kochany braciszek wgniata kolegów w ziemię.- odpowiedział


- Ehee...Nigdy nie interesowały ciebie występy Twojego brata. Przyszedłeś tu dla Anny, prawda? - rozgryzłam Marca
- Ty zawsze potrafisz mnie rozgryźć. Tak. Przyszedłem tutaj dla niej. Jest na Camp Nou?
- Tak, siedzi wraz z Milankiem i Julią. Ale Marc, pamiętasz, że ona jest żoną Andresa?
- Tak, tak. Pamiętam. Ale męża zawsze można zmienić. - powiedział i uśmiechnął się głupkowato, co w rodzinie Pique było tradycją.

Marc zamknął swoją "furę" i pobiegła na Camp Nou do swojej wybranki, która nie była jego.
Ahh... ci faceci. Pomyślałam i poszłam w kierunku najbliższego sklepu spożywczego, do którego droga prowadziła przez park. Nie lubiłam chodzić przez ten park, ponieważ dużo tutaj było handlarzy narkotyków i  "pań lekkich obyczajów". Często tutaj przychodzili małolaty i za pieniądze rodziców najpierw kupowali dragi, które wciągali w prowizorycznej toalecie w środku parku. A później szli do tych kobiet.
Nagle spostrzegłam znajomą sylwetkę. Natychmiast schowałam się za krzakiem, których w tym parku nie brakowało, aby ON mnie nie zauważył. Obserwowałam jego ruchy i zauważyłam, że te kobiety "są jego". A teraz przyszedł zabrać kasę, którą one zarobiły pracując swoim ciałem. Z jedną z nich rozmawiał wyjątkowo długo. W zasadzie nie rozmawiał tylko się na nią darł. Ten jego monolog został zwieńczony uderzeniem z całej siły tej kobiety w twarz. A później, jak gdyby nigdy nic, odszedł.
Tego już nie wytrzymałam. Złapałam za jakiś metalowy pręt, który leżał koło mnie i pobiegłam za nim. Oczywiście starałam się biec jak najciszej, żeby mnie nie spostrzegł.
Zatrzymał się na chwilę, aby zawiązać buta. Idealny moment.
Szybko zaszłam go od tyłu i z całej siły uderzyłam go metalowym prętem w głowę. To uderzenie go powaliło. Krew rozprysła się. Zauważyłam, że Bartek przestał oddychać.
Czyli zrobiłam to. Ja Luisa zabiłam go. Dopiero teraz po woli zaczęło docierać do mnie co takiego zrobiłam.

Szybko uciekłam z miejsca zbrodni. Nie wiedziałam dokąd pobiec. Wybrałam cmentarz. Znalazłam grób Julii.
 Usiadłam na przeciwko niego.
- Julia, zrobiłam to. Zabiłam Bartka. Ale ja zrobiłam to dla Ciebie. Przez niego Ty nie żyjesz, więc ja musiałam to zrobić. Zbyt bardzo Ciebie kochałam. Byłaś dla mnie zbyt ważna. Wiem, że to nie było dobre rozwiązanie, ale jednak kiedy zobaczyłam, jak on potraktował tamtą kobietę to coś we mnie pękło. Coś podpowiadało mi, że powinnam to zrobić. Tylko, że teraz mam problem. Zabiłam go. A jego ciało leży w parku. Obok niego jest pręt, a na nim moje odciski palców. Zaraz ktoś zadzwoni na policję. Oni zaczną śledztwo. Ktoś na pewno widział jak go zabijałam. A wtedy.... wtedy będę musiała iść do więzienia. Ale nie mogę. Wiesz jaki to będzie wstyd dla Pique ? Wyobrażam już sobie te nagłówki w gazetach : "Ukochana słynnego hiszpańskiego piłkarza zabiła ze szczególnym okrucieństwem! Wyrok dożywocia to za mało! Niech Gerard dostanie zakaz gry!". Nie chcę, aby przez moją głupotę ucierpiała moja pierwsza i ostatnia miłość.  ~ To były ostatnie słowa wypowiedziane przez Luisę do swojej przyjaciółki Julii Fabregas, a w zasadzie do jej grobu.
Później sięgnęła po żyletkę, którą miała głęboko schowaną w kieszeni i nosiła na wszelki wypadek, i podcięła sobie żyły. Nie zrobiła jakiś głębokich cięć, ale ponieważ jej ręce posiadały już wiele blizn i strupów po tego typu "wypadkach" , nie udało jej się uratować.




Podczas kiedy Luisa właśnie straciła życie jej ukochany wziął małego Milanka i Julię na murawę Camp Nou i robił zdjęcia wraz z Fabregasem.
- Gerard ! Muszę Ci coś powiedzieć! - krzyknął Marc Pique i podbiegł do brata
- No co chcesz młody? - powiedział rozbawiony tym, że Milan zaczął jeść piłkę, Pique
_________________________________________________________________________________
Tam dam dam ! Mamy kolejny wpisik :3 Znów przepraszam za lekko brutalny gif :)
Ten rozdział dedykuję drogiemu Bartkowi ( nie miałam Ciebie na myśli nazywając bohatera Bartek ) i Maiconowi .

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

10 komentarzy:

  1. Dalej ,proszę o dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku... super rozdział! Pisz szybko kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Lui ;** Supeer ♥ Dawaj 13 rozdział szybko <3 ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubie takie rzeczy ;)) dawaj nastepny

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, tylko czemu tak smutno? Oczywiście jak to ja musiałam się poryczeć :( Dawaj szybko następny...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie powiem kręcą mnie takie klimaty :3
    I cieszę się, że piszesz w ten sposób, bo przez to Twój blog jest inny, taki wyjątkowy <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooooo I co teraz z maluchami? Pisz kolejny szybko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale świetny rozdział ;) Bardzo lubię takie klimaty :D Czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwww <333 Smutny rozdział, ale jest świetny *____* Czeekam na kolejny :*** <33

    OdpowiedzUsuń
  10. To nie może być prawda ;__________________; To musi być jakiś sen :O Niecierpliwie czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń