*** Dwa miesiące później
Te dwa miesiące były dla mnie straszne. Wszystko dokoła mnie przypominało mi Julię. Fabregas także cały czas był smutny. Gdyby nie Gerard, który codziennie go odwiedzał i pocieszał, pewnie zrobiłby sobie coś. On tak bardzo ją kochał... A ona tak szybko odeszła. Codziennie chodziłam na jej grób i stawiałam znicze i kwiaty. Fabs robił to samo. Ostatnio pozwoliliśmy mu się do nas przeprowadzić, bo sam nie dawał rady sobie w takim wielkim domu, w którym pełno było rzeczy Julii. Nie potrafił ich wyrzucić. Pewnie ja też bym nie potrafiła. Co ja mówię pewnie. Ja nie potrafię tego zrobić. W mojej szafie mam pełno jej ubrań. W kosmetyczce perfum i pudrów. Albumy są pełne naszych wspólnych zdjęć. Są to jedyne pamiątki po mojej przyjaciółce, więc jakbym mogła je wyrzucić.
Miałam już o tym nie mówić. Zawsze jak wspominam Juli to jest mi smutno. A teraz wzięło mnie na wspomnienia dlatego,że leżę na łóżku szpitalnym. Przy mnie siedzi Gerard. Wczoraj o godzinie 21 przyjechałam razem z Hiszpanem do szpitala.
Na dzisiaj mam wyznaczoną datę porodu. Razem z Pique jesteśmy szczęśliwi, z tego powodu, że wróciliśmy do siebie i zaraz zostaniemy rodzicami. ***
Stało się. O godzinie 20:20 w Prywatnej Klinice w Barcelonie na świat przyszły moje kochane bliźniaki dwujajowe- dziewczynka i chłopiec. O dziwo jeszcze wczoraj byłam przekonana, że urodzę tylko synka. A tutaj taka niespodzianka. Razem z Gerim podjęliśmy decyzję,że małą nazwiemy Julia, na cześć kochanej Julii Fabregas...
Związek z tak znanym piłkarzem zobowiązuje. Gerard już o 3 w nocy ubrał nasze maleństwa w Blaugranowe ciuszki i zaczął robić im zdjęcia.
Godzina 4:00 w nocy
Zaczął od Julci. Carles już wczoraj wpadł do szpitala i podarował nam swoją dawną koszulkę, aby zrobić naszemu synkowi w niej zdjęcie. Jako, że mamy bliźniaki to Mała Julia doznała zaszczytu posiadania koszulki Kapitana. 
Później przyszła kolej na Milanka. Żeby nie powtarzać zdjęć to Geri założył mu Barcelonowy szlafroczek i cyknął focie. Trochę przeróbek w Aviary i można wrzucać na Twittera.
- Luuuuuuuuui... W hallu jest pełno prezentów dla naszych maluchów. Przynieść je ? - zapytał mój ukochany kiedy skończył chwalić się światu, że został ojcem dwójki maluchów.
- Możesz. - odpowiedziałam i zauważyłam, że nic mnie już nie boli. Gerard przyniósł masę kartonów a ja postanowiłam odpalić laptopa. Cała skrzynka pełna gratulacji. Chciałam odpisać wszystkim, ale nie miałam aż tyle siły. Stwierdziłam,że i ja mogę pochwalić się tym, że zostałam matką. Porobiłam parę zdjęć prezentów otrzymanych od piłkarzy Barcelony i zrobiłam z nich sklejkę.
Wrzuciłam zdjęcie na facebooka i napisałam :
"Dziękuję wam kochani za wsparcie w tym niezmiernie ważnym zarówno dla mnie i Gerarda dniu. Ogromne podziękowania dla sztabu FC Barcelony i wszystkich piłkarzy za otrzymane prezenty dla maluchów. "
Odzew był natychmiastowy. Wszyscy nam gratulowali. Oh... jakie to miłe.- Puk puk. Mogę wejść ?
- O! Cesc ! Pewnie. Czekałam na Ciebie. Myślałam, że zrobisz sobie jakąś słit focię z Gerim na insta. W końcu oboje jesteście od tego uzależnieni. - powitałam Hiszpana
- Chciałem dać wam trochę prywatności. A ten debil zrobił zdjęcia beze mnie ? - zaczął żartować Cesc
- Tak. Zrobił. Ale wiesz, nic straconego. Możesz się pochwalić, że byłeś u swojej chrześniaczki.
- Chrześniaczki? - zapytał zdziwiony.- A to nie miał być synek ?
- Miał być. Ale urodziłam bliźniaki. Córeczkę i synka.
- A jak nazwaliście małą?
- Julia...
- Julia mówisz... - jego oczy zaszkliły się. Ukucnął i płakał.
- Cesc... Mała ma imię właśnie po Twojej żonie. Wiem, że dla Ciebie teraz to trudne, ale zrozum nas - próbowałam go pocieszyć.
- Rozumiem. I w głębi duszy się z tego cieszę, ale jeszcze cały czas kiedy słyszę jej imię chce mi się płakać. Tak bardzo ją kocham...
**********
Miesiąc później.
- Gerard! Zbieraj się ! Idziemy dzisiaj z dziećmi pierwszy raz na wasz trening, więc miło by było gdybyś i ty tam był. - próbowałam zmusić chłopaka do tego by ruszył się z przed telewizora
- Czekaj, bo my tu z tym frajerem meczyk kończymy. - odkrzyknął mój wybranek.
- Ciągle tylko Fifa i Fifa. A ja muszę się sama dziećmi zajmować. - mruczałam pod nosem.
Gerard i Cesc w końcu skończyli grać i ruszyli na trening. Pojechałam oczywiście z nimi. Już za tydzień grają na Wembley w finale Ligi Mistrzów. Muszą to wygrać.

Cesc i Gerard dostali 5 karnych kółek. Po wykonaniu zadania zaczęli zachowywać się jak małe dzieciaki.
Później już nie zwracałam uwagi na to co robili, bo przyszła Anna, żona Andresa, i zaczęłyśmy rozmawiać o dzieciach. Anna bardzo polubiła moje maluchy.
Koło godziny później musiałam pójść po coś do picia, więc zostawiłam Julię i Milana Annie.
Zeszłam z trybuny VIPów i udałam się do wyjścia. Po drodze oczywiście zaczepiło mnie paru kibiców Blaugrany i prosiło o autograf. Kiedy rozdałam już wszystkie i każdy kto chciał zrobił sobie ze mną zdjęcie wyszłam na ulicę Barcelony, gdzie zobaczyłam białe BMW.. A w nim....
________________________________________________________
Kolejny rozdział :D tym razem dedykacja dla wspierającej mnie cały czas Julii :3 <333 p="">Trochę nudnawy i za wesoły jak na mnie rozdział :3
Popłakałam się przy tym rozdziale *jestem dziwna, prawda?*
OdpowiedzUsuńWspaniały <33
Nie jesteś <3
UsuńWspaniały ♥ Pisz kolejny szybko bo nie mogę się doczekać :3
OdpowiedzUsuńjezu :c Nie mogę tych gifów z Cescem, jak widzę jak on płacze to... :ccc ale słodko z tym dzieciaczkiem ^^
OdpowiedzUsuńjeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeejuś świetny jest! *-*
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba, ale akcja troszke za szybko się toczy :)
OdpowiedzUsuńWieeem :D Bo już zbliżamy się do końca, więc nie chcę owijać w bawełnę :)
UsuńDomyślam się, kto może być w samochodzie :o
OdpowiedzUsuń