piątek, 27 września 2013

11. W końcu trochę spokoju ...






*** Dwa miesiące później
Te dwa miesiące były dla mnie straszne. Wszystko dokoła mnie przypominało mi Julię. Fabregas także cały czas był smutny. Gdyby nie Gerard, który codziennie go odwiedzał i pocieszał, pewnie zrobiłby sobie coś. On tak bardzo ją kochał... A ona tak szybko odeszła. Codziennie chodziłam na jej grób i stawiałam znicze i kwiaty. Fabs robił to samo. Ostatnio pozwoliliśmy mu się do nas przeprowadzić, bo sam nie dawał rady sobie w takim wielkim domu, w którym pełno było rzeczy Julii. Nie potrafił ich wyrzucić. Pewnie ja też bym nie potrafiła. Co ja mówię pewnie. Ja nie potrafię tego zrobić. W mojej szafie mam pełno jej ubrań. W kosmetyczce perfum i pudrów. Albumy są pełne naszych wspólnych zdjęć. Są to jedyne pamiątki po mojej przyjaciółce, więc jakbym mogła je wyrzucić. 
Miałam już o tym nie mówić. Zawsze jak wspominam Juli to jest mi smutno. A teraz wzięło mnie na wspomnienia dlatego,że leżę na łóżku szpitalnym. Przy mnie siedzi Gerard. Wczoraj o godzinie 21 przyjechałam razem z Hiszpanem do szpitala.
Na dzisiaj mam wyznaczoną datę porodu. Razem z Pique jesteśmy szczęśliwi, z tego powodu, że wróciliśmy do siebie i zaraz zostaniemy rodzicami. ***
Stało się. O godzinie 20:20 w Prywatnej Klinice w Barcelonie na świat przyszły moje kochane bliźniaki dwujajowe- dziewczynka i chłopiec. O dziwo jeszcze wczoraj byłam przekonana, że urodzę tylko synka. A tutaj taka niespodzianka. Razem z Gerim podjęliśmy decyzję,że małą nazwiemy Julia, na cześć kochanej Julii Fabregas...
Związek z tak znanym piłkarzem zobowiązuje. Gerard już o 3 w nocy ubrał nasze maleństwa w Blaugranowe ciuszki i zaczął robić im zdjęcia.
Godzina 4:00 w nocy

Zaczął od Julci. Carles już wczoraj wpadł do szpitala i podarował nam swoją dawną koszulkę, aby zrobić naszemu synkowi w niej zdjęcie. Jako, że mamy bliźniaki to Mała Julia doznała zaszczytu posiadania koszulki Kapitana. 

Później przyszła kolej na Milanka. Żeby nie powtarzać zdjęć to Geri założył mu Barcelonowy szlafroczek i cyknął focie. Trochę przeróbek w Aviary i można wrzucać na Twittera. 



Ahhh.... ten uzależniony od portali społecznościowych Pique.
 - Luuuuuuuuui... W hallu jest pełno prezentów dla naszych maluchów. Przynieść je ? - zapytał mój ukochany kiedy skończył chwalić się światu, że został ojcem dwójki maluchów.
- Możesz. - odpowiedziałam i zauważyłam, że nic mnie już nie boli. Gerard przyniósł masę kartonów a ja postanowiłam odpalić laptopa. Cała skrzynka pełna gratulacji. Chciałam odpisać wszystkim, ale nie miałam aż tyle siły. Stwierdziłam,że i ja mogę pochwalić się tym, że zostałam matką. Porobiłam parę zdjęć prezentów otrzymanych od piłkarzy Barcelony i zrobiłam z nich sklejkę.

Wrzuciłam zdjęcie na facebooka i napisałam : 

"Dziękuję wam kochani za wsparcie w tym niezmiernie ważnym zarówno dla mnie i Gerarda dniu. Ogromne podziękowania dla sztabu FC Barcelony i wszystkich piłkarzy za otrzymane prezenty dla maluchów. "

Odzew był natychmiastowy. Wszyscy nam gratulowali. Oh... jakie to miłe.

- Puk puk. Mogę wejść ?
- O! Cesc ! Pewnie. Czekałam na Ciebie. Myślałam, że zrobisz sobie jakąś słit focię z Gerim na insta. W końcu oboje jesteście od tego uzależnieni. - powitałam Hiszpana
- Chciałem dać wam trochę prywatności. A ten debil zrobił zdjęcia beze mnie ? -  zaczął żartować Cesc
- Tak. Zrobił.  Ale wiesz, nic straconego. Możesz się pochwalić, że byłeś u swojej chrześniaczki.
- Chrześniaczki? - zapytał zdziwiony.- A to nie miał być synek ?
- Miał być. Ale urodziłam bliźniaki. Córeczkę i synka.
- A jak nazwaliście małą?
- Julia...
- Julia mówisz... - jego oczy zaszkliły się. Ukucnął i płakał.
- Cesc... Mała ma imię właśnie po Twojej żonie. Wiem, że dla Ciebie teraz to trudne, ale zrozum nas - próbowałam go pocieszyć.
- Rozumiem. I w głębi duszy się z tego cieszę, ale jeszcze cały czas kiedy słyszę jej imię chce mi się płakać. Tak bardzo ją kocham...

**********
Miesiąc później.
- Gerard! Zbieraj się ! Idziemy dzisiaj z dziećmi pierwszy raz na wasz trening, więc miło by było gdybyś i ty tam był. - próbowałam zmusić chłopaka do tego by ruszył się z przed telewizora
- Czekaj, bo my tu z tym frajerem meczyk kończymy. - odkrzyknął mój wybranek.
- Ciągle tylko Fifa i Fifa. A ja muszę się sama dziećmi zajmować. -  mruczałam pod nosem.

Gerard i Cesc w końcu skończyli grać i ruszyli na trening. Pojechałam oczywiście z nimi. Już za tydzień grają na Wembley w finale Ligi Mistrzów. Muszą to wygrać.

Pojawiliśmy się na treningu trochę spóźnieni. Co u Gerarda było już w sumie normą. Ten facet wszędzie się spóźniał. Dobrze, że chociaż na porodówce był na czas. Chociaż niewiele brakowało, aby się spóźnił. Dobrze, że jego młodszy brat, Marc nad wszystkim czuwał wtedy.
Cesc i Gerard dostali 5 karnych kółek. Po wykonaniu zadania zaczęli zachowywać się jak małe dzieciaki.

 Później już nie zwracałam uwagi na to co robili, bo przyszła Anna, żona Andresa, i zaczęłyśmy rozmawiać o dzieciach. Anna bardzo polubiła moje maluchy.
Koło godziny później musiałam pójść po coś do picia, więc zostawiłam Julię i Milana Annie.

Zeszłam z trybuny VIPów i udałam się do wyjścia. Po drodze oczywiście zaczepiło mnie paru kibiców Blaugrany i prosiło o autograf. Kiedy rozdałam już wszystkie i każdy kto chciał zrobił sobie ze mną zdjęcie wyszłam na ulicę Barcelony, gdzie zobaczyłam białe BMW.. A w nim....
________________________________________________________
Kolejny rozdział :D tym razem dedykacja dla wspierającej mnie cały czas Julii :3 <333 p="">Trochę nudnawy i za wesoły jak na mnie rozdział :3

środa, 25 września 2013

10. Śmierć

-Mam dla Pani w takim razie wiadomość. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, jednak nie udało nam się uratować Pani Julii Fábregas. Zmarła, ponieważ miała zbyt wiele obrażeń wewnętrznych. - powiedział lekarz
-ALE JAK TO !!?? - wykrzyknęłam tak głośno, że zapewne usłyszał mnie cały szpital. - ONA MUSI ŻYĆ!!

- Bardzo mi przykro - odpowiedział pan Samaniego
- I co mnie obchodzi, że pani jest przykro?! - wybuchnęłam płaczem.
Pielęgniarki zaczęły mnie pocieszać, jednak ja nie reagowałam.
*** Dwie godziny później
Nie zauważyłam nawet kiedy minął ten czas jednak wciąż siedziałam pod ścianą i płakałam. Nie wiem skąd nagle znalazł się przy mnie Gerard. Przytulił mnie. 


-Mam dla Pani w takim razie wiadomość. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, jednak nie udało nam się uratować Pani Julii Fábregas. Zmarła, ponieważ miała zbyt wiele obrażeń wewnętrznych. - powiedział lekarz
-ALE JAK TO !!?? - wykrzyknęłam tak głośno, że zapewne usłyszał mnie cały szpital. - ONA MUSI ŻYĆ!!
Nie broniłam się przed tym. Potrzebowałam tego.
-Skarbie, wszystko w porządku? - Zapytał Piqué głaszcząc mnie po głowie
- Nic nie jest w porządku! Julia nie żyje! I to wszystko przeze mnie! I przez niego!
- Ale przez jakiego "jego" ?
- No przez niego. Bartka.
- Kim jest ten Bartek ?!
- A więc to długa historia. - powiedziałam już spokojniej
- Mam czas. Odpowiadaj kochanie - przytulił mnie
- A więc jest to chłopak z Madrytu, którego znam już od podstawówki. Na początku się przyjaźniliśmy, jednak, kiedy Bartek miał 11 lat zmarła mu matka. A dokładniej to widział na własne oczy jak jego ojciec zamordował matkę. Przeżył wtedy straszną traumę. Od tamtego czasu znęcał się nad wszystkimi. A w szczególności nade mną. Nie wiem dlaczego. W trzeciej klasie gimnazjum przeprowadziłam się do Barcelony. Aby być jak najdalej od niego. Przez jakieś dwa lata miałam spokój. Jednak później mnie znalazł. Zaczął mnie szantażować i gwałcić. Chwilę odpoczynku znalazłam dopiero obok Ciebie - przerwalam na chwilę moją opowieść, aby przutulić się do jego torsu.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Razem poradzilibyśmy sobie. - Zapytał Hiszpan
- Bo nie mogłam. Jak już mówiłam, szantażował mnie. Później, hak wróciłam do Madrytu to zaczął znów mnie prześladować i znów mnie zgwałcił. Julia chciała mnie uratować. Nie wiem co jej zrobił, bo podał mi jakieś narkotyki. To przeze mnie Julia nie żyje! - Znów zaczęłam płakać.
- To nie jest Twoja wina! To wszystko przez niego! Zabije skurwiela jak tylko go znajdę! - Gerard był naprawdę wściekły
- Nie. Zostaw. Fabs Ciebie teraz potrzebuje. To Twój przyjaciel. Musisz mu pomóc póki go jeszcze masz.

Cały czas płakałam a Gerard mnie pocieszał. W końcu i on psychicznie nie wytrzymał i zaczął płakać. Najpierw powoli spłynęła tylko jedna łza. Później nie widziałam już jego oczyma były całe czerwone od płaczu...













__________________________________________________________
I kolejny rozdział mamy :)  tym razem dedykacja dla jakże wspaniałej Domi :)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

środa, 18 września 2013

9. Szpital




W końcu znalazłam ją... Leżała na ziemi nieprzytomna. Szybko schyliłam się i zaczęłam wykonywać sztuczne oddychanie. Uff... Oddychała. Wyjęłam telefon z torebki i zaczęłam wybierać numer 112.
-Dzień dobry. Policja. - powiedział ktoś po drugiej stronie słuchawki
- Chciałabym wezwać karetkę na ulicę Jesionową 29. Ale teraz natychmiast! - wykrzyczałam do słuchawki i się rozłączyłam.
- Juli, nie odchodź... Proszę Cię.. Kochana. Nie zostawiaj mnie tutaj samej... Juluś... - wychlipałam.
Karetka przyjechała dość szybko. Chciałam do niej wsiąść, jednak mi nie pozwolili.
Podeszłam do ściany. Zaczęłam płakać i osuwać się na dół. Ona nie mogła umrzeć.

*****************************
W szpitalu

Przyjechałam do szpitala jak najszybciej się dało. Zaczęłam szukać sali w której leży moja przyjaciółka. Biegałam po budynku jak oszalała, aż w końcu znalazłam gabinet lekarzy. Zapytałam gdzie leży Julia ...Julia Fabregas ? 
- W sali numer 6. Ale jest pani kimś z rodziny? - zapytał doktor Samaniego 
- Nie. - odpowiedziałam smutno 
- To niestety nie może pani wejść. 
Znów się rozpłakałam i uciekłam do łazienki. Tam weszłam do pierwszej lepszej kabiny i wyciągnęłam... Tak. Żyletkę. Tak , znów to zrobiła. Pierwsze cięcie bolało najmocniej. Później już nic nie czułam.
Nie wiem kiedy straciłam przytomność, ale obudziłam się dopiero na sali szpitalnej. Zobaczyłam,że mam zabandażowaną rękę. 
Czyli mnie uratowali. Pomyślałam. Nie chciałam tego. Wolałam umrzeć. Bo to przeze mnie Julia znalazła się w szpitalu. 
Właśnie ! Julia. Wstałam z łóżka i poszłam do gabinetu lekarzy po raz drugi już dzisiaj.
Tym razem doktor Samaniego pozwolił mi pójść do Julii. Leżała nieprzytomna na łóżku. Wyglądała tak niewinnie. Tęskniłam za tą żywiołową Julcią, która była ciągle uśmiechnięta i zadowolona z życia. A nie taką smutną dziewczynę. 
Nagle jakiś sprzęt koło łóżka zaczął dzwonić. Przestraszyłam się ale nie opuszczałam miejsca koło łóżka mojej najlepszej przyjaciółki.Przybiegło z pięciu lekarzy i zaczęli coś robić przy tym sprzęcie. Ja nadal nie ruszałam się z miejsca. Doktor Samaniego rozpiął górną część piżamy Julii i zaczął masaż serca. Jedna z pielęgniarek rozkazała mi wyjść. Zrobiłam to niechętnie, ponieważ nie chciałam zostawiać Hiszpanki samej. 
Stanęłam przy szybie i wpatrywałam się co robili lekarze. Pielęgniarz Castro zasłonił zasłonkę która wisiała dookoła łóżka. Ehh.. No to sobie popatrzyłam. Usiadłam więc pod salą i nie ruszałam się z miejsca. 
Po godzinie z sali wyszedł lekarz.
-Czy pani jest tu jedyną bliską osobą Julii Fabregas ? - zapytał
- Tak. Co z nią jest? 
-No to mam dla pani wiadomość .... 
_____________________________________________________
Przepraszam za ten jeden trochę brutalny fragment, ale musiałam. 
Taki trochę wymuszony rozdział, ale jest. :)  
Ten wpis dedykuję Dominice :) 

Czytasz = Komentujesz  :) 

niedziela, 15 września 2013

8. Dlaczego ?

Zrobił to. Zrobił to po raz kolejny. Chyba wszyscy wiedzą o co mi chodzi. To słowo nie przejdzie mi przez gardło.
Później jak gdyby nigdy nic pocałował mnie w usta i poszedł. Poszedł i zostawił mnie leżącą na ziemi. Na zimnej i brudnej ziemi. Zaczęła się rozglądać za Julią. Nigdzie jej nie było.
Co on jej zrobił? Zaczęłam się martwić o moją najlepszą przyjaciółkę. Ona zawsze ze mną była. W tych smutnych i tych dobrych chwilach. Zawsze podtrzymywała mnie na duchu. Wiedziała o mnie wszystko. Pomagała.
 A teraz co? Przeze mnie coś mogło jej się stać. Mogę ją stracić na zawsze. Nie. Nawet nie wolno mi tak myśleć. Pewnie uciekła mu. On wściekły zrobił mi to.
Próbowałam się podnieść z ziemi. Nie mogłam dać rady. Wszystko mnie bolało.
Nagle przypomniałam sobie o ciąży. Czy z moim synkiem wszystko jest w porządku ? Czy on mu nic nie zrobił TYM.
W końcu udało mi się wstać. Pierwsze co zrobiłam to zaczęłam szukać telefonu. Szło mi to dość mozolnie , bo wszystko mnie bolało. Jest! Znalazłam. Szybko wybrałam numer Julii. Nikt nie odbierał. To już źle znaczyło. Moja przyjaciółka zawsze odbierała ode mnie telefon. Gdziekolwiek by była. Szkoła, lekarz, ważne spotkanie... Nasza przyjaźń była ważniejsza. Ale teraz musiało się stać coś poważnego.
Hmm.... a może po prostu była zajęta z Cescem ? Nie. Wtedy też by odebrała. No to trzeba zadzwonić do Fabregasa. Nie będzie to przyjemna rozmowa, ale dla Julii zrobię wszystko. Wybrałam numer Hiszpana i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Hhhej Cesc. Jest z Tobą Jula ? - zapytałam zdenerwowana
- Nie. Myślałem, że jest z Tobą. - odpowiedział piłkarz. - Luisa, powiedz mi o co chodzi. - niemal wykrzyknął.
- O nic. Chciałam wiedzieć. - starałam się uspokoić go. - A... jeszcze jedno. Miałeś jakiś kontakt z Gerardem ? - oczy zaszły mi łzami.
- Tak, owszem. Rozmawiałem z nim wiele razy. Wspominał coś o Tobie. I o tym, że nadal Cię kocha, jednak wie, że musi mu to przejść, bo Ty go nie chcesz widzieć. - mówił Katalończyk.
Tego już nie wytrzymałam. Szybko się rozłączyłam i wybuchnęłam głośnym płaczem. Tak, ja go nadal kocham. Ale ON,Bartek,  musiał wszystko zniszczyć. Naszą miłość. Ja i Gerard byliśmy tacy szczęśliwi.
O nie ! Przez to użalanie się nad sobą zapomniałam o Julii. Muszę zacząć jej szukać.
Mimo ogromnego bólu zaczęłam biegać w tę i z powrotem w poszukiwaniu Hiszpanki.
I w końcu ją znalazłam .....
______________________________________________________________
Welcome back :3 Naszła mnie wena, więc piszę :3
Mam nadzieję, że się podoba <3 p="">

CZYTASZ= KOMENTUJESZ

Każdy komentarz naprawdę pomaga <3 div="" nbsp="">
Nieuchronnie zbliżamy się do końca historii. 
Ten rozdział dedykuję Julii ( tak, to właśnie ona jest tą "Hiszpanką" )  i Julii :)